Podobnie jak w ubiegłym roku, członkowie Klubu postanowili powitać nowy rok na szynach.
Impreza już od samego początku zapowiadała się bardzo interesująco, zważywszy na pierwszą
od kilku lat prawdziwą zimę - mroźną, wichurowatą, i przede wszystkim - śnieżną. Tym razem
w roli pociągu specjalnego wystąpił ostatni śląski Kanciok, czyli wagon 102N-150. Atrakcji
nie brakowało...
Dla jednego z uczestników impreza rozpoczęła się właściwie już na dwie godziny przed
wyjazdem z zajezdni. Ów pechowiec (nie wagon, tylko klubowicz piszący te słowa) padł
ofiarą autobusu jadącego ponad 5 minut przed czasem, który miał stanowić element dojazdu
do zajezdni. O godzinie 20.31, po szybkich rozmowach przeprowadzonych z dyspozytorniami
okazało się, że w żaden sposób nie można już wydostać się spod katowickiej Telewizji
(gdzie mieszkam). Pozostało liczyć na cuda lub skorzystać z taksówki. Tym razem jednak
zwyciężyły cuda i tylko fakt, iż w pobliżu wracał z wyjazdu Star pogotowia odcinka
drogowego, umożliwił dojazd na imprezę. Warto jednak odnotować niezbyt przyjazne
nastawienie pani dyspozytor z katowickiego PKMu, która bezmyślnie stwierdziła, że
"ona może się spytać tego kierowcy, czy jechał punktualnie, czy przed czasem."* Na całe
szczęście do Batorego jednak dotarłem.
Pierwszą atrakcję odnotowaliśmy jeszcze przed wyjazdem z zajezdni - tuż przed naszym
planowym odjazdem wykoleił się przed wozownią wagon 102Na-113, który na szczęście po
kilku próbach wstawił się własnymi siłami na tory. My zaś udaliśmy się do Świętochłowic
- pierwotnie w planach była także wizyta na chorzowskim Rynku, jednakże ze względu na
trwającą tam zabawę, z tego punktu programu zrezygnowano. Podziwiając śnieżną aurę za
oknami dotarliśmy trasą linii 9 do Chebzia, w obstawie samochodu Kontroli Ruchu i pługu
rotacyjnego N-41R. Jednakże do pętli nie dojechaliśmy na północ, jak to było w planach.
Po dojechaniu do mijanki Chebzie Tlenownia, usłyszeliśmy jeden z ciekawszych tej nocy
komunikatów w radiu: "Na torach przed pętlą leży jakiś facet. On jest do połowy rozebrany
i nie chce się ruszyć. Pani regulator - pani zadzwoni na policję, bo specjalny nie
przejedzie." Dzięki temu panu nowy rok powitaliśmy na zupełnym odludziu, jakim jest
mijanka na Tlenowni. Trzeba przyznać - postindustrialne klimaty sprzyjały nam wymyślaniu
niezwykle ciekawych toastów... Po chwili jednak pijaczynę unieszkodliwiono, a my -
po krótkim postoju na Chebziu, w celu wykonania fotostopów i uzupełnienia wrzątku w czajniku
- udaliśmy się trasą linii 9 do Bytomia. Dojeżdżając do centrum dogoniliśmy jeszcze bytomski
PN-232. Po postoju na placu Sikorskiego ruszyliśmy dalej - w stronę Katowic. W naszych
zamierzeniach miało się to odbyć trasą 6/41 (z obowiązkowym budzeniem ciecia na bramie
nr 2 w Konstalu...), jednakże znowuż ze względu na chorzowską imprezę plany profilaktycznie
zmieniono i pojechaliśmy przez Piaśniki i Świętochłowice trasą 7 z żółtą tablicą "ZMIANA TRASY".
Na katowickim Rynku odbyliśmy spotkanie z prasą. Staliśmy więc dłuższą chwilę na przystanku,
obawiając się, że przystopujemy PN-215 zmierzającego w stronę Zawodzia. Okazało się jednak,
że wagon miał kolizję na Rondzie - ktoś bardzo pechowo rozpoczął nowy rok...
Udaliśmy się następnie szybko do Mysłowic - z obowiązkowym fotostopem pod niesłychanie
klimatycznym wiaduktem w Szopienicach. Z Mysłowic pomknęliśmy trasą 26 do Sosnowca - tu
powitaliśmy się z Zagłębiem. Przez Niwkę dotarliśmy do trójkąta na Dańdówce, gdzie nieużywanym
w ruchu liniowym łącznikiem przedarliśmy się w stronę Kazimierza. Na szczęście torowcy
z Będzina zajęli się wcześniej zwrotnicami (podobnie jak pracownicy innych zajezdni,
przygotowując nam bezproblemowy przejazd na trasie), więc problemów większych nie było.
Na drodze do Kazimierza stało się jednak to, czego wszyscy się obawiali - dopadła nas awaria.
Podobnie jak podczas naszej pierwszej imprezy z Kanciokiem, uszkodzony ślizgacz pantografu
uniemożliwił nam dalszą jazdę. Doczłapaliśmy jeszcze powolutku do mijanki Klimontów Kolonia
Pstrowski i poinformowaliśmy dyspozytorkę na Batorym o naszej sytuacji. Po chwili odezwał się
do nas dyspozytor z Będzina, który wyrażał pewne zaniepokojenie w głosie, usłyszawszy że
awaria dotyczy wagonu typu 102N (na Będzinie nie ma ani jednej stodwójki). Znaleźliśmy się
w nieciekawej sytuacji - dochodziła godzina 3, a pierwszy liniowy tramwaj w naszą stronę
wyjeżdżał z Będzina o 4.08, będąc dodatkowo solówką. Dyspozytor podjął więc decyzję, że
przyśle skład, który zaciągnie nas na Zagórze, gdzie podczepimy się następnie pod liniową 15.
W istocie, po półgodzinie nadjechał będziński skład. Nie mieliśmy co do tego wątpliwości -
objawiało się to jednoznaczni przygasaniem oświetlenia w naszym wagonie - odcinek, na którym
utknęliśmy, znany jest z rekordowych spadków napięcia (nawet do 180V). Czerwony skład
2x105Na-440+446 przejechał lewym torem przez mijankę, my podjechaliśmy do niego i trójwagonowy
skład po objechaniu pętli na Kazimierzu ruszył... ale w stronę zajezdni Będzin! Przemierzywszy
cały Sosnowiec - gdzie obserwowaliśmy zza okien nieco "wczorajszych" imprezowiczów - dotarliśmy
w końcu do będzińskiej zajezdni. Tam wymieniono nam uszkodzoną listwę, po czym udaliśmy się
w wędrówkę powrotną - z przyczyn oczywistych pominęliśmy już zaplanowaną wizytę na trójkącie
torowym na ulicy Okrzei w Sosnowcu. O 7:13 zjechaliśmy do zajezdni w Chorzowie Batorym, gdzie
nastąpił koniec imprezy - z ponad półtoragodzinnym opóźnieniem.
Przemierzając region Kanciokiem obserwowaliśmy nieustannie przybierający na sile atak zimy
- kulminacja miała nastąpić już nazajutrz, 2 stycznia, kiedy to sparaliżowany został praktycznie
cały ruch na śląsko-dąbrowskiej sieci tramwajowej.
Pomimo wspomnianej awarii - która była rzecz jasna nieoczekiwaną atrakcją - sylwester można
zdecydowanie uznać za imprezę udaną. Tym bardziej, że grono uczestników wynosiło aż 20 osób!
Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejny 2003 rok znowu wjedziemy jakimś przystrojonym wagonem...
Relację sporządził: Krzysztof Bojda. |