W 1982 roku miasto Tychy wzbogaciło się o pierwszy odcinek linii trolejbusowej. Krótka historia tego rodzaju trakcji elektrycznej w naszym regionie jest jednak bogata i ciekawa. 20 lat i 2 miesiące później, miłośnicy komunikacji zebrali się w specjalnie wynajętym trolejbusie, którym przemierzali tyską sieć w ramach obchodów jej rocznicy.
Za relację z imprezy niech posłuży artykuł jaki ukazał się w lokalnym wydaniu Gazety Wyborczej 2 grudnia 2002 r. Ze swej strony organizatorzy dziękują dyrekcji Tyskich Linii Trolejbusowych za okazaną pomoc i współpracę.
Na sobotni rocznicowy przejazd trolejbusów zjechali się do Tychów miłośnicy komunikacji z Poznania, Wałbrzycha, Warszawy, a nawet z Ostrawy.
Trajtki, zwane także autobusami na szelkach, pierwszy raz pojawiły się w Tychach 20 lat temu - 30 września. Miłośnicy komunikacji objeżdżali rocznicę równo dwa miesiące później, bo czekali na Jasia. To nowy trolejbus, który wyjechał na ulice miasta w połowie listopada.
Jaś, na co dzień kursujący linią B od Paprocan przez Lodowisko po Dworzec, w sobotę pojawiał w najmniej spodziewanych miejscach pod
nazwą A, B, C, D albo E. Miłośnicy postanowili świętować na wszystkich liniach.
Jiri Bohacek przyjechał aż z Ostrawy, chociaż w jego mieście linii trolejbusowych jest 10, czyli dwa razy więcej niż w Tychach. - U nas
jest nowoczesna sieć. Trolejbusy jeżdżą szybko, nawet na łukach - porównywał.
Marcin Radwański przyjechał z Warszawy, bo w stolicy trolejbusy przestały już jeździć. Jedyna linia do Piaseczna kursowała przez całą
dobę do 1995 roku. Tomek Szymczyszyk nie zdążył się przejechać trajtkiem po swoim rodzinnym mieście. Wyszperał w archiwalnych dokumentach, że Wałbrzych miał sporo trolejbusów do 1973 roku, kiedy Tomka jeszcze nie było na świecie. W tym samym czasie zlikwidowano trolejbusy w Poznaniu. - Nie do końca, bo nasze trajtki jeżdżą teraz na Litwie i Łotwie - zaznacza Tomek Simon, który specjalnie na tyski przejazd wyruszył z Poznania w środku nocy. Nie było to jednak największe poświęcenie w jego życiu, bo dla trolejbusów odwiedził Rygę. Trzy lata temu autobusy na szelkach znikły również ze Słupska. Poza Tychami w Polsce jeżdżą jeszcze po Gdyni i Lublinie.
- U was nigdy nie było trolejbusów - chciałam dogryźć krakusom Krzyśkowi Utrackiemu i Darkowi Domżalskiemu. - Ale były w planach, i
to dwukrotnie - nie dał się Krzysiek.
W planach władz Tychów dwa lata temu pojawił się pomysł likwidacji sieci trolejbusowej. Uruchomiona w 1982 roku z powodów ekonomicznych
(paliwo na kartki), z tych samych powodów miała zniknąć (drogi prąd). Na wszelki wypadek trolejbusy zostały w sobotę uwiecznione na zdjęciach. Miłośnicy co chwilę zarządzali na trasie fotostop i wyskakiwali z aparatami. - Trolejbus przy drzewie wygląda zupełnie inaczej niż trolejbus na moście, nie mówiąc już na przykład o trolejbusie w kałuży - przekonywał mnie Tomek z Wałbrzycha.
Artykuł: © Małgorzata Goślińska, Gazeta Wyborcza. Wstępem opatrzył: Jakub Jackiewicz. |